W ocenie związku pracodawców Transport i Logistyka Polska, stopień przygotowania systemu e-TOLL do startu zapowiadanego na 1 lipca br. rodzi uzasadnione obawy o jego funkcjonowanie. Możliwy jest paraliż transportowy kraju wynikający z faktu, że większość przewoźników nie będzie mogła wnosić opłat.
Niech przewoźnik płaci
Szef TLP nie szczędzi słów krytyki wobec proponowanych w ramach e-TOLL rozwiązań. Nie do zaakceptowania jest, jego zdaniem, przerzucenie "na zewnątrz" wszystkich kosztów związanych z uiszczaniem opłat za pomocą OBU, kart flotowych, usług EETS (naliczanie opłat drogowych z wielu krajów przy pomocy jednego urządzenia pokładowego) lub systemów ZSL (Zewnętrzny System Lokalizacyjny). Te koszty ponosić będą na zasadach rynkowych użytkownicy systemu - podmioty korzystające z dróg. Dodatkowo na tych ostatnich przerzucono pełne ryzyko związane z niewłaściwym funkcjonowaniem zakupionych na rynku urządzeń lub usług. Nie ma możliwości otrzymania od operatora systemu jednostki pokładowej (OBU), której koszty funkcjonowania pokrywane byłyby w ramach wnoszonej opłaty za drogi.
Polska - niechlubny wyjątek
Warto przypomnieć, że na terenie Unii Europejskiej urządzenia pokładowe do poboru opłat drogowych dostarczają dwaj wiodący producenci. Głównie na podstawie tych dwóch typów urządzeń tworzony jest system EETS, który umożliwia uiszczanie opłat drogowych z wielu krajów przy pomocy jednego OBU, z jedną fakturą i prostym zarządzaniem transakcjami. Jednostki pokładowe EETS, jednego bądź drugiego producenta, oferują operatorzy kart paliwowych - wyspecjalizowani pośrednicy rozliczeń myta w Europie. Jeśli w jakimś kraju wdrażany jest nowy system opłat drogowych, operatorzy kart paliwowych są podstawowymi jego partnerami. Tak było w przypadku wszystkich systemów elektronicznych opłat drogowych wdrażanych lub unowocześnianych w ostatnich latach w Europie. Polska stanowi niechlubny wyjątek...
Całość materiału dostępna tu:
