Wiadomości z rynku

niedziela
28 kwietnia 2024

Uwaga: świry w kabinie

Angelika i Mateusz tworzą parę nie tylko w życiu prywatnym
23 maja 2021

Fot. arch. pryw.

 
Transportowe świry. – Dzień dobry! Słowem wstępu, chcieliśmy serdecznie podziękować za możliwość udzielenia wywiadu Truck.pl. Naturalnie podejmujemy wyzwanie. Pytania zapewne nie są łatwe, lecz co to dla nas? Lecimy na żywo! Z tej strony Angelika i Mateusz, czyli Transportowe Świry…
Tomasz Czarnecki, Truck.pl. – Ale... ja jeszcze nie zacząłem przeprowadzać wywiadu! Faktycznie świry są nieobliczalne. Teraz to się zaczynam bać. Dobra, raz kozie śmierć, startujemy. Skąd nazwa Fan Page’a? Proszę o dowody szaleństwa.
Mateusz (Transportowe świry): – Mamy dopiero pierwsze pytanie, a na naszych czołach już zbierają się krople potu. Nie dlatego, że jest gorąco. To nasz pierwszy wywiad i czujemy stresa (śmiech). Nazwa na Fanpage została właściwie wymyślona spontanicznie. Plan był taki, że gdy zaczniemy razem jeździć, będziemy chcieli pokazać, jak żyje podwójna obsada w kabinie ciężarówki przemierzająca europejskie szlaki. Kiedy pokonywałem kilometry samotnie, a Angelika czekała na egzaminy prawa jazdy C+E, rozmawialiśmy długo przez telefon. Pamiętam, wtedy jechałem z Holandii do Niemiec. Zaczęliśmy wymyślać przeróżne nazwy i właśnie ta najbardziej nam przypadła do gustu. Świr nie zawsze oznacza osobę nieobliczalną, negatywną. Wręcz przeciwnie. Świadczy o pozytywnym nastawieniu do życia i wykonywanej pracy. Profesja kierowcy sprawia obojgu przyjemność, a my tak naprawdę nie przepracowaliśmy ani jednego dnia (śmiech). Dowody poczucia humoru można znaleźć na Facebooku, Instagramie, YouTubie. No dobra, damy jeden dowód szaleństwa - decyzja o ślubie po pierwszej trasie. Byliśmy już zaręczeni od ponad roku, ale brakowało zapalnika do ostatniego kroku. Ciężarówka pomogła podjąć decyzję.
– Tak się tylko upewnię, kolor waszych dokumentów jest...
– Ehh kolor papierów… Kto by się tym przejmował panie redaktorze… Angelika lubi róż, ja zaś czerwień. To chyba dobra odpowiedź, no nie? A tak na poważnie, wszystko pisane na białym papierze, czarnym tuszem, więc chyba zdrowi (śmiech).

 

Fot. arch. pryw.

 

 

Nagrywamy bez scenariusza

– Skoro chcecie na poważnie... Facebook, YouTube, Instagram – prawdziwi ludzie social mediów. Jak wygląda wasz podział pracy? Kto jest reżyserem, operatorem, montażystą, autorem tekstów? No i skąd czerpiecie pomysły?
– Bez przesady, lubimy dzielić się z innymi pokazywaniem życia, ale do ludzi social mediów sporo nam brakuje. Nagrywamy bez żadnego scenariusza. Pomysł jest taki, żeby pokazać najwięcej w jak najkrótszym czasie. Wszystko idzie live, bez pisanych tekstów, czy wymyślonych scenek. Totalna improwizacja. Zależy nam na tym, aby pokazać naszą pracę i życie w trasie jak najbardziej realnie. Nigdy nie było i nie będzie tak, że praca kierowcy to tylko jazda i podziwianie widoków. Czy mamy podział w social mediach? Tak. Angelika zajmuje się głównie robieniem i wrzucaniem zdjęć na Instagram, natomiast ja nagrywaniem i montażem filmów. Razem piszemy posty na Facebooka i wykorzystujemy zdjęcia zrobione przez moją narzeczoną.
– Może polecicie truckerom jakieś programy do obróbki filmów, zdjęć?
– Filmy składam w programie Vegas Pro 17.0, natomiast zdjęcia są bez obróbki. Ewentualnie tylko ustawienie nasycenia kolorów w telefonach, ponieważ to nimi wykonujemy fotografie.
– Wspominacie w tekstach o hejcie. Jest on również obecny w środowisku kierowców, branży TSL?
– Hejt występuje prawdopodobnie wszędzie, bez względu na branżę, trudno go uniknąć. Ludzie w sieci czują anonimowość, bezkarność, a nawet wielką siłę niczym Arnold Schwarzenegger w filmach akcji. Być może napisanie czegoś przykrego pozwala im podbudować ego? Nie mamy absolutnie pojęcia. Staramy się tym nie przejmować, choć mimo wszystko takie zachowania zostają w pamięci. Mamy widownię obserwującą nasze poczynania, potrafiącą wesprzeć dobrym słowem. To właśnie im oraz odbiorcom poświęcamy czas. Hejt odstawiamy na bok.

 

Fot. arch. pryw.

 

 

Kto rządzi w kabinie

– Miałem przygotowane pytanie, co było pierwsze: jajko czy kura - najpierw się poznaliście, czy zaczęliście wspólnie jeździć. Ponieważ szóstym zmysłem już wcześniej udzieliliście odpowiedzi, powiedzcie, gdzie wasze dusze miały kontakt pierwszy raz.
– Poznaliśmy się bardzo, bardzo dawno temu (śmiech) – w lipcu tego roku będzie osiem lat. Wszystko miało swój początek w serwisie społecznościowym. Puszczenie jednego oczka, potem drugiego, trzeciego i tak przeszło do konwersacji, spotkania, związku, a teraz jeszcze wspólnej pasji i pracy. Naturalnie zachowaliśmy kolejność i najpierw zaczęliśmy od randek, spotkań, poznawania zalet, jak i wad. Zgodnie z kanonami romantycznych historii, nie zawsze było kolorowo. Winna oczywiście, nie, nie napiszę, że Angelika, posiadam instynkt samozachowawczy (śmiech). Problem stanowiła nietypowa profesja. Bywało lepiej, bywało gorzej, ale przetrwaliśmy. Finalnie pozwoliłem wpakować się Angelice do kabiny (śmiech) co załatwiło wiele kłopotów. Tak oto mija ósmy miesiąc wspólnej pracy.
– Kto rządzi w kabinie?
– Angelika twierdzi, że ona. Natomiast ja twierdzę, że ja (śmiech). Naturalnie, cóż mogę powiedzieć, kobiety przodem. Naszym zdaniem role są podzielone i obydwoje jesteśmy na równym poziomie.
– „Stacjonarne małżeństwa” narzekają na wspólny home office w domu. Co dopiero wy macie powiedzieć, gdzie praktycznie nie ma ucieczki do kuchni czy wyrzucania śmieci przez godzinę... Jaki jest sposób, by zawsze wyjeżdżać i wracać razem?
– Na razie jeździmy zbyt krótko razem, by w pełni obiektywnie to ocenić. Nasz sposób na wspólne powroty i wyjazdy? Zwykła, prosta rozmowa. Mamy zasadę, że należy mówić do siebie i słuchać tego co druga osoba chce przekazać, wyjaśniać sytuację i nie kłaść się spać pokłóconym. Dzięki temu unikamy tzw. cichych dni, czy machania licencją na parkingu i szukaniu powrotu na stopa do domu. Oczywiście jak w każdym związku są sprzeczki, nie jesteśmy idealni. Wtedy jedna ze strony musi schować dumę do kieszeni i możliwie jak najmniej bolesnym sposobem rozwiązać spór.
– Jak sobie wyobrażacie moment powiększenia rodziny? Przystosujecie ciężarówkę do przewożenia kołyski?
– Kołyska w ciężarówce to nie byłby zły pomysł. Niestety, nasze trucki nie mają tyle przestrzeni, co te z USA i kołyska nam się nie zmieści (śmiech). Najprawdopodobniej podzielimy obowiązki i zmienimy trybu życia.

 

Fot. arch. pryw.

 

 

Najciekawszą przygodą jest praca we dwoje

– Ulubiony i najbardziej znienawidzony kraj? Pytam o jazdę, ale jeśli są jakieś inne względy – nie krępujcie się.
– Najgorszy kraj - jednoznacznie Włochy. Mieliśmy styczność z policją i fotoradarami i stanowczo odradzamy łamanie przepisów. Mandaty potrafią zrujnować budżet. Krajobrazy są naprawdę ładne, zarówno na północy, jak i na południu Italii, ale liczyliśmy na coś innego. Najlepsze państwa do jazdy to Francja i Hiszpania. Angelika mi jeszcze podpowiada hasło Niemcy, lecz ja się nie przyłączę do tego stwierdzenia (śmiech).
– Narzekacie na polskie drogi?
– Nie mamy odwagi (śmiech). Pomimo słabszego rozwinięcia w porównaniu do zachodnich sąsiadów nasza sieć dróg wypada naprawdę bardzo dobrze. Śmiało możemy powiedzieć, że niezależnie od kategorii dróg, mamy lepszą jakość nawierzchni, niż we Włoszech, czy nawet w Niemczech. Wiadomo, nie wszędzie, ale Polska nie ma się czego wstydzić.
– A obsługa na za/wyładunkach? Można stwierdzić, że w danym kraju jest źle a w innym znacznie lepiej, czy to zależy od firmy?
– Zależy od człowieka. Nie należy kategoryzować na kraje, czy firmy. Wszędzie mamy styczność z ludźmi. Są pewne zasady, czy zwyczaje, które mogą spowolnić, bądź przyspieszyć pracę. Naszym zdaniem większość osób po prostu szanuje swoją pracę i się nie przemęcza.
– Czytałem wasze wpisy w social mediach i niemal każdy to gotowa opowieść. Zatem pytanie – wyzwanie. Prośba o jedną, no dobra, dwie najciekawsze przygody, anegdoty z życia „Transportowych świrów”.
– Fakt, posty są dosyć obszerne. Chcemy, aby to też w pewnym stopniu był nasz pamiętnik. Kiedyś zazwyczaj dziewczyny prowadziły pamiętniki w wersji papierowej, my poszliśmy o krok dalej i mamy go w wersji elektronicznej, przy okazji dzieląc się tym z innymi.
Cóż, niewątpliwie na pierwszym miejscu mamy perełkę w postaci otwierania drzwi w naczepie. Dojechaliśmy na rozładunek, meldowanie, wyznaczenie doku, cofanie pod rampę. Magazynier sprawdza plombę, każe otwierać drzwi. Angelika zapiera się z całych sił, szarpie za rygle, a poziom zirytowania rośnie w drastycznym tempie. Ja czekam, czy wpadnie na pomysł ogarnięcia problemu, znając rozwiązanie... Widzę w lusterku diabła. Czerwona, zezłoszczona, przychodzi i przy użyciu brzydkich epitetów każe mi iść otworzyć drzwi, bo znowu uległy zassaniu… Bez chwili zwłoki dałem więc jej będący w aucie kluczyk do kłódki chroniącej przed nieproszonymi gośćmi oraz kradzieżą towaru. Złość natychmiast została zastąpiona śmiechem. Niewątpliwie najciekawszą przygodą jest praca we dwoje. To 24 godziny, siedem dni w tygodniu bycia ze sobą. Dziwne uczucie ponieważ, pomimo że chcieliśmy razem ze sobą jeździć, na początku była obawa o braki w porozumieniu. Teraz jednoznacznie uważamy: to jedna z najlepszych decyzji w życiu jaką podjęliśmy.

 

Fot. arch. pryw.

 

 

Zadbać o większą liczbę dzikusów

– Macie swoją firmę transportową czy pracujecie dla kogoś?
– Chcielibyśmy w przyszłości zacząć działać na własny rachunek, ale teraz są ważniejsze sprawy. Transport to aktualnie dosyć śliski temat i kosztowna inwestycja, a samo prowadzenie firmy wiąże się z mnóstwem wyrzeczeń i obowiązków. Nie sztuką jest założyć przedsiębiorstwo dla zasady, żeby tylko było. Musi przynosić większy zysk niż praca na etacie. Cel powinno stanowić polepszenie stopy życiowej, a nie zadłużenie i życie od pierwszego do pierwszego. Mamy dobrego pracodawcę, świeże auto, nie jesteśmy jedynie numerem w szeregu, co dla nas bardzo ważne. Przewoźnik użytkuje zaledwie pięć aut, każdy się zna, a z szefem rozmawiamy na różne tematy, nie tylko na te związane z danym ładunkiem, czy wynagrodzeniem.
– I na zakończenie – jak się odnosicie do przepisów wprowadzanych przez UE, typu pakiet mobilności. Ponoć to wszystko „z troski o kierowców”...
– Uważamy, że ta „troska o kierowców” jest spowodowana naprawą budżetu i wyeliminowaniem wschodniego transportu. Jeśli urzędnicy chcą pomóc driverom, powinni zadbać o większą liczbę strzeżonych parkingów i tzw. dzikusów (parkingów z samą toaletą, bez prysznica i stacji benzynowej) oraz zaplecze socjalne typu dostęp do toalet, pryszniców. Wracając do pytania. Kierowca podejmując pracę, negocjuje warunki z pracodawcą w jakich będzie pracował oraz system pracy. Jednemu pasuje być w trasie trzy tygodnie, drugiemu trzy miesiące, a jeszcze inny chce przyjeżdżać do domu codziennie. Więc uważamy, że pakiet mobilności nie wpływa na polepszenie warunków pracy, tylko służy zarobieniu łatwych pieniędzy z mandatów. Przepisy często wykluczają same siebie. Nie są dostosowane do potrzeb przedsiębiorców i kierowców, a jedynie służą do dopełnienia finansów Unii Europejskiej.
Tym oto optymistycznym akcentem chcieliśmy podziękować za możliwość udzielenia wywiadu. Pozdrawiamy serdecznie, Angelika i Mateusz, czyli „Transportowe świry”.
– Jesteście nie do okiełznania... Dzięki za rozmowę.

 

Fot. arch. pryw.

 

 
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.