Wiadomości z rynku

czwartek
16 maja 2024

Ciągnik siodłowy czyli kłopot na sprzedaż

Trendy rynkowe
09.11.2007 00:00:00
Pan Jerzy zaraz po zakupie ciągnika siodłowego musiał oddać go do naprawy. Twierdzi, że wóz mimo wcześniejszych zapewnień sprzedającego miał uszkodzony silnik. Chce odzyskać część pieniędzy wydanych na remont, ale sprzedawca opiera się: - To sprawa między nami, więc wy się do niej nie wtrącajcie - mówi nam prezes zarządu spółki, która sprzedała ciągnik.
Pan Jerzy prowadzi z bratem firmę transportową w Warszawie. Zna się na autach. W swojej karierze kupił już dziesięć używanych ciężarówek. Mówi, że nigdy wcześniej nie przytrafiła mu się taka przygoda jak ta z ciągnikiem siodłowym MAN 19.414.
Dobra cena
Wóz z rocznika 1999 z przebiegiem 700 tys. km zaoferowała do sprzedaży duża spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z Sosnowca. Pan Jerzy negocjacje prowadził osobiście z jej prezesem. - Wiadomo: używana ciężarówka - opowiada.
- Widzieliśmy, że przednie opony to złom i że jest defekt hamulców, bo przepuszcza siłownik, który trzeba będzie naprawić. Ale najważniejszy jest silnik. Prezes zapewniał, że jest w dobrym stanie.
Ów prezes był tak przekonywający, że pan Jerzy nawet nie poddał wozu dłuższej próbnej jeździe. Przejechał się tylko po placu. Wynegocjował 65 tys. zł netto i był zadowolony, bo obserwował, że podobne auta na rynku chodzą w cenie od 65 do 75 tys. zł netto za egzemplarz.
Czemu pali jak smok?
Zadowolenie jednak zaczęło maleć proporcjonalnie do tempa ubywania ropy z baku już w trakcie przeprowadzania wozu "gierkówką" z Sosnowca do Warszawy. - Zorientowaliśmy się, że ten MAN brał 45 litrów na sto km, a jechaliśmy bez obciążenia! - zaznacza pan Jerzy.
- Zadzwoniłem jeszcze raz do prezesa i spytałem ponownie, czy na pewno nie było problemów z silnikiem. Znowu zapewnił, że na 200 procent jest OK.
Bracia pocieszali się, że wyższe spalanie może mieć przyczyny proste do usunięcia. - Na pusto silnik normalnie wchodził na obroty i miał moc - wyjaśnia przewoźnik. - Przyczyną większego spalania mogły być więc zanieczyszczone filtry albo rozbite końcówki wtrysków powodujące zjawisko tzw. lania. Możliwe było też uszkodzenie pompy. Dopiero po dojechaniu do celu i wstawieniu wozu do warsztatu wyszło, że sprawa jest poważniejsza i wymaga remontu silnika. Trzeba było zrobić planowanie głowicy i wymienić zawory. To kosztowało 14 tys. złotych!
Awaria z genezą
Przewoźnikom trudno teraz uwierzyć w rzetelność, a nawet w szczerość wcześniejszych zapewnień prezesa. Tym bardziej że, jak poinformowano ich w warsztacie przeprowadzającym remont, przyczyną defektu było długotrwałe eksploatowanie ciągnika po zamontowaniu w nim filtra powietrza nie od tego modelu. - Pomijam nasze straty z tego powodu, że auto wskutek naprawy przez dwa tygodnie nie zarabiało - mówi przewoźnik. - Uważam jednak, że jako sprzedawca samochodu, w którym zaraz po sprzedaży ujawniła się tak poważna wada, powinni przynajmniej w części partycypować w kosztach remontu.
Przewoźnicy wysłali już do Sosnowca gruby list polecony. Jest w nim m.in. faktura za naprawę i jej pełna dokumentacja oraz wezwanie do zrekompensowania naprawy poprzez obniżenie ceny sprzedaży o 6 tys. zł netto.
Prezes wyłączył rękojmię
Normalnie sprzedawca odpowiada za wady towaru. - To reguluje kodeks cywilny w przepisach o rękojmi. Można więc w takich sytuacjach żądać naprawy, obniżenia ceny, a nawet odstąpić od umowy i żądać zwrotu pieniędzy - mówi Robert Walczak, prawnik z poznańskiej kancelarii Myszkowski & Walczak, wyspecjalizowanej w sprawach transportowych. Zaraz jednak dodaje, że o ile w sprzedaży konsumenckiej, czyli dla osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej rękojmi wyłączyć nie można, to w transakcjach między firmami już tak. - Jeśli ktoś podpisał przy kupnie klauzulę o wyłączeniu rękojmi, znaczy, że kupował pojazd na własne ryzyko - zaznacza prawnik.
Tak właśnie było w przypadku firmy pana Jerzego i jego brata. Przy kupnie podpisali bowiem oświadczenie podsunięte im przez prezesa z Sosnowca, że znają stan MAN-a i godzą się na wyłączenie odpowiedzialności sprzedającego z tytułu rękojmi za wady ukryte.
Być może właśnie dlatego Krzysztof B., prezes zarządu śląskiej firmy, która sprzedała MAN-a warszawiakom, agresywnie reaguje na nasz telefon z prośbą o wyjaśnienia. - Szuka pan taniej sensacji? To niech pan kupi sobie jakąś gazetę, a nie dzwoni do mnie! - mówi zirytowany i przerywa połączenie.
Dopiero przy drugim kontakcie wyjaśnia, że z ceny nie zejdzie, bo roszczenie uważa za bezpodstawne i nadal twierdzi, że silnik MAN-a w chwili sprzedaży był sprawny. - Na ten samochód była zrobiona wycena rzeczoznawcy z Dekry - podkreśla.
Dla warszawskich przewoźników sprawa jest więc prawie beznadziejna. Podejrzewają, że firma z Sosnowca po prostu ich kosztem pozbyła się kłopotliwego wozu. Ale przepisy kodeksu cywilnego dają im jeszcze cień szansy na wygraną. Warunek: muszą udowodnić, że sprzedawca podstępnie zataił wadę auta, a więc że występowała ona już wcześniej i że prezes o niej wiedział w momencie sprzedaży. - Tylko jak to zrobić? - głowi się teraz pan Jerzy.
Jedno jest pewne: bez długotrwałego procesu sądowego nie uda się tego wykazać.
Kupujesz? Pamiętaj!
- Zgodnie z art. 546. § 1. k.c. sprzedawca ma obowiązek udzielić kupującemu wyjaśnień o stosunkach prawnych i faktycznych dotyczących rzeczy sprzedanej oraz wydać dokumenty, które jej dotyczą. Ma więc obowiązek poinformować go o ewentualnych usterkach. - Zgodnie z art. 556. § 1. k.c. sprzedawca odpowiada względem kupującego, jeżeli rzecz sprzedana ma wadę zmniejszającą jej wartość lub użyteczność, a także jeżeli rzecz nie ma właściwości, o których istnieniu zapewnił kupującego (rękojmia za wady fizyczne; na podobnej zasadzie działa rękojmia za wady prawne, gdy np. rzecz sprzedana stanowi własność osoby trzeciej albo jeżeli jest obciążona prawem osoby trzeciej). - Zgodnie z art. 557. § 1. k.c. sprzedawca jest zwolniony z rękojmi, jeżeli kupujący wiedział o wadzie w chwili zawarcia umowy. - Zgodnie z art. 558. k.c. strony mogą odpowiedzialność z tytułu rękojmi ograniczyć lub wyłączyć, ale jest to bezskuteczne, jeżeli sprzedawca zataił podstępnie wadę przed kupującym. - Zgodnie z art. 559. k.c. sprzedawca nie odpowiada za wady fizyczne po przekazaniu rzeczy kupującemu, chyba że wynikły one z przyczyny tkwiącej już poprzednio w rzeczy sprzedanej. - Zgodnie z art. 563. k.c. kupujący traci uprawnienia z rękojmi, jeżeli nie zawiadomi sprzedawcy o wadzie w ciągu miesiąca od jej wykrycia, ale przy sprzedaży między osobami prowadzącymi działalność gospodarczą utrata uprawnień z tytułu rękojmi następuje, jeżeli kupujący "nie zbadał rzeczy w czasie i w sposób przyjęty przy rzeczach tego rodzaju" i nie zawiadomił niezwłocznie sprzedawcy o dostrzeżonej wadzie, a w wypadku, gdy wada wyszła na jaw dopiero później, jeżeli nie zawiadomił sprzedawcy natychmiast po jej wykryciu.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.