Wiadomości z rynku

wtorek
23 kwietnia 2024

Ciężarówką dookoła świata

Biznes i pasja Piotra Łączyńskiego
20.12.2013 00:00:00
Kiedy zajeżdżamy do firmy Łączyńscy S. J. w Gnieźnie, zajmującej się sprzedażą używanych ciągników siodłowych i naczep, wita nas Prezes Piotr Łączyński i szybko przypominamy sobie, że znamy się ze zlotów ciężarówek tuningowanych Master Truck w Opolu. Tak, to ten bywalec takich imprez, jeżdżący Kenworthem W900, zawsze w charakterystycznym kapeluszu. Bo Pan Piotr jest równie wziętym biznesmenem, jak zawziętym pasjonatem amerykańskich trucków.
Biznes przeplata się u Pana Piotra z pasją do podróżowania wehikułem, który budzi powszechny entuzjazm. Równie dobrze można go spotkać za biurkiem w firmie, jak za kierownicą tego monstrum, na jakimś zlocie, pokazie albo po prostu na. wycieczce. Tak też przeplata się nasza rozmowa.
- Zaczynałem w transporcie w 1971 roku - wspomina Piotr Łączyński. - Miałem na początku jeden samochód, Stara 25, którym sam jeździłem. Czuję do niego sentyment. Niedawno jeszcze spotkałem takiego Stara, stoi przy drodze, koło Radomska. Chciałem go kupić, ale właściciel nie chce się go pozbyć. Byłby maskotką w firmie.
Wszyscy za nim się oglądają
- Wizytówką firmy jest teraz Kenworth W900. Służy w transporcie, ale często też jeżdżę nim na zloty ciężarówek - mówi Pan Piotr. - To jedyny taki model w Polsce. Sprowadziłem go z Holandii cztery lata temu. To jest uczestnik wielu takich imprez w Polsce i za granicą. Co roku jest jedną z gwiazd zlotu Master Truck w Opolu. Przez cały sezon woził na otwarciu zawodów żużlowców z Gniezna - dodaje nasz rozmówca. - Sponsoruję miejscowy klub Start. Zawsze przed zawodami, podczas prezentacji zawodników, nasi jeżdżą na siodle ciągnika. Na Trzech Króli będę nim wiózł na siodle właśnie króli. Cieszy się dużą popularnością. Jak stoi przed firmą to ludzie zatrzymują się, żeby go obejrzeć. Pokazywano go już nie raz w telewizji, m.in. programie "Na Osi". Dość często jeżdżą nim państwo młodzi do ślubu. To jest pojazd do pracy i do przyjemności. My jeździmy nim z żoną nawet na wczasy, na przykład nad morze, nieraz zabieramy wnuki. Podłączam wtedy do niego przyczepę i zabieram na niej mojego Nestora Barona. To replika angielskiego samochodu z lat trzydziestych. Zrobili mi go w Polsce, wyposażyli w silnik Rovera 1.4. Ma składany dach, więc jeździmy nim latem. Motoryzacja ma służyć przyjemności.
- Kenworthem jeździmy też na Piknik Country w Mrągowie - przypomina sobie Pan Piotr. - Zaprasza nas burmistrz Mrągowa i tam nasz ciągnik stoi podczas imprezy w centrum miasta. Oczywiście nie opuszczam zlotów ciężarówek organizowanych w całej Europie. Ostatnio byłem nim na międzynarodowym zlocie w Nitrze na Słowacji. Zdobył tam drugie miejsce konkursie.
Po wożeniu przyszedł czas na sprzedawanie
W 2006 roku Pan Piotr zrezygnował z transportu i zajął się importem ciągników siodłowych i naczep. Sprowadza je tylko z Niemiec. Wszystkie marki, ale najwięcej Volvo, MAN-ów i Scanii. Wśród naczep dominują Krone i Schmitz, sporo jest też Kögla. Najczęściej są to pojazdy poleasingowe, trzy-, cztero- i pięcioletnie. Sporadycznie trafiają się sześcio- czy siedmiolatki, jeśli są to akurat atrakcyjne rynkowo egzemplarze.
- W Niemczech mam stałych, zaufanych partnerów handlowych, nie ma w tych transakcjach ryzyka - wyjaśnia P. Łączyński. - Doceniają to nasi klienci. Ci, którzy nabywają u nas ciągniki lub naczepy nie pierwszy raz, często zamawiają je przez telefon.
Na placu ekspozycyjnym stoi około 30 ciągników i kilkanaście naczep. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie ma tu pojazdów starych, zajeżdżonych. Wszystkie ciągniki Euro V, tylko jeden Euro IV. Spore wzięcie mają też ciągniki z silnikami EEV, a nawet sprzedano już kilka sztuk Volvo FH Euro VI, wyprodukowanych w 2012 roku.
- Codziennie są dostawy z Niemiec, przyprowadzamy po dwa-trzy pojazdy - wyjaśnia Pan Piotr. - Mam trzech kierowców i przyprowadzają je na kołach. Jeżdżą non-stop.
Ciekawie rozwiązano problem logistyczny. Kierowcy jeżdżą do Niemiec samochodami osobowymi, a z powrotem zabierają je na naczepy.
Ciągniki i naczepy z Gniezna trafiają do nabywców w całej Polsce, ale także na Ukrainę, Litwę, do Estonii i Rosji. Ruch jest praktycznie codziennie, prawdopodobnie teraz popyt jeszcze wzrośnie, jako że producenci nowych ciągników od początku 2014 roku będą zmuszeni oferować pojazdy spełniające normę Euro VI, a te, z racji bardziej skomplikowanej konstrukcji, są droższe od ciężarówek Euro V. W tej sytuacji można spodziewać się jeszcze większego zainteresowania pojazdami używanymi.
- Już w tym roku odczuliśmy wzrost popytu na używane naczepy, bo nowych zaczęło brakować, proces produkcyjny jest dość długi i na realizację zamówienia nabywcy muszą trochę poczekać - ujawnia P. Łączyński. - Zlecający przewozy mają coraz częściej konkretne wymagania wobec pojazdów, na przykład żądają odpowiedniego zabezpieczenia ładunku, tak więc przewoźnicy muszą odmładzać floty. Rynek przewozów cywilizuje się. Dlatego my też oferujemy stosunkowo nowe pojazdy.
- Codziennie coś sprzedajemy - mówi Pan Piotr. - Jesteśmy liderem w Polsce w sprzedaży używanych ciągników. Potwierdzają to banki. Miesięcznie do nabywców trafia do 30 ciągników i podobna liczba naczep. Najwięcej transakcji jest w leasingu, ale niekiedy klienci życzą sobie w kredycie.
Na miejscu jest obsługa finansowa (leasing, kredyt) i ubezpieczeniowa.
- 90 procent transakcji załatwiamy tu, w naszym biurze - dodaje Piotr Łączyński. - Cała procedura trwa kilka dni, do tygodnia. Sporo klientów płaci gotówką, na przykład Ukraińcy najczęściej kupują za gotówkę, Polacy sporadycznie też.
Najwięcej oczywiście sprzedaje się standardowych ciągników 4x2, ale bywają nietypowe zamówienia, np. na ciągniki do transportu ciężkiego, naczepy niskopodwoziowe, cysterny czy dźwigi. Jednak tego typu pojazdy nie stoją na placu w Gnieźnie, lecz są sprowadzane na indywidualne zamówienia.
- Jeśli chodzi o wyposażenie pojazdów to jest grupa nabywców, dla których liczy się cena i wolą np. ciągniki ze standardowym wyposażeniem, ale tańsze, ale jest też grupa takich, którzy traktują użytkowane ciężarówki prestiżowo albo też dbają o komfort i bezpieczeństwo kierowców - twierdzi Pan Piotr. - Wybierają jak największe kabiny, halogeny, najmocniejsze silniki, nawet jeżeli ich zadania transportowe tego nie wymagają. Tylko w przypadku skrzyń biegów "stara gwardia" ma jeszcze głos, bo częściej nabywcy szukają przekładni manualnych niż zautomatyzowanych.
Firma daje na każdy sprzedany pojazd rok gwarancji, oferując naprawę we współpracującym serwisie, ale rzadko się zdarza, żeby ktoś musiał z niej skorzystać.
- Ciągniki z Niemiec są ciut droższe od porównywalnych z Holandii czy Francji, ale mają rzetelnie prowadzoną historię serwisową, a u tamtych bywa, że ta historia całkowicie się urywa - twierdzi Pan Piotr.
Nic dziwnego, że niektórzy nabywcy kupują w firmie Łączyńscy nawet po 10 ciągników na raz. Zapewne niejeden skorzysta z promocji, jaka zazwyczaj ogłaszana jest w firmie Łączyńscy w końcu roku. W czasie, gdy ta publikacja ukaże się w druku, prawdopodobnie już będzie obowiązywać 10-procentowa zniżka, jaką zapowiedział szef firmy. Tutaj nie toleruje się długotrwałego postoju oferowanych pojazdów.
- Stoją najdłużej miesiąc - zapewnia Pan Piotr. - Ciągle jest ruch, nie marnują się. Bo długi postój szkodziłby pojazdom.
Bardzo szybki i. nieźle trąbi
- W Kenworth-cie nie mam ogranicznika prędkości - widać błysk w oku naszego rozmówcy. - On wyciąga 150 km/h. W lipcu byłem nim w Ełku, na wyścigach na 1/4 mili. Zająłem drugie miejsce w gronie 18 startujących trucków. Wyprzedziła mnie tylko Tatra. Trudno się dziwić, Kenworth ma tylko 500 koni, a Tatra 1000, typowa rajdówka. Na starcie nawet została z tyłu, ale na ostatnich metrach mnie wyprzedziła. Przejechałem ćwierć mili w 22 sekundy, a Tatra w 21,8. Na pewno Kenworth do setki rozpędza się szybciej od wielu osobówek.
- Mój jest po tuningu - Prezes pokazuje na duży plakat z Kenworthem, wiszący w jego biurze. - Ma wstawki w turbinie, żeby strzelał i dymił dla efektu. Do tego dziesięć bardzo głośnych trąb, w które można dąć na raz. Specjalnie dołożona jest butla powietrza, żeby go starczyło na trąbienie. To jest chyba najgłośniejszy ciągnik w Europie. Kabina w środku jest utrzymana w oryginalnym stanie, tak jak była zrobiona w 1997 roku. Nie chcę nic upiększać, na zewnątrz zresztą też. Jedynie dodałem halogeny, te trąby i rogi bawoła. Ja mam bzika na tym punkcie. Motoryzację trzeba kochać.
Będzie nowa siedziba...
W centrum Gniezna, tuż przy trasie krajowej nr 5, Pan Prezes pokazuje wykupioną już sporą, 2,5-hektarową działkę.
- Wybudujemy tutaj nową siedzibę naszej firmy - zapowiada. - Nasi stali klienci są przyzwyczajeni do starego adresu, ale nowa lokalizacja, przy przelotowej trasie, będzie lepsza. Poza tym nie mam innych planów rozwoju. Jestem usatysfakcjonowany tym, co osiągnąłem. Trzeba szanować to, co się ma. Firma musi być dopilnowana, żeby sprawnie działała. Nie jest dobrze, kiedy nie panuje się nad rozwojem, wszystko się "rozbuja" i zaczyna działać bez kontroli. Ja w pracy odpoczywam - zastanawiamy się, czy Pan Piotr żartuje. - Mam ludzi. Zatrudniam 26 osób, a na co dzień wszystkim kieruje moja córka. To jest firma rodzinna. A my z żoną już planujemy wyprawę dookoła świata.
... I wyprawa dookoła świata!
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak już ktoś poczuje smak przygody to szuka nowych wyzwań. Pan Piotr ma już niesamowity plan. Chce wraz żoną wyruszyć Kenworthem w podróż dookoła świata.
- To nasz wspólny plan z Telewizją Polską i z TVN Turbo - ujawnia nasz rozmówca. - Chcemy wyruszyć na tę wyprawę we wrześniu 2014 roku. Jeszcze zastanawiamy się nad przebiegiem trasy, prawdopodobnie ruszymy na zachód, przez Niemcy. Telewizja ma nam towarzyszyć na całej trasie. Planujemy objechać glob w osiem miesięcy. Przygotowujemy specjalną naczepę, która w gruncie rzeczy będzie jeżdżącym hotelem. Chcemy ją urządzić komfortowo. Będzie w niej sypialnia, kuchnia, łazienka, kanapy, telewizory.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.