Europejska branża transportowa mierzy się z pogłębiającym się deficytem kierowców. Według raportu PwC do 2023 roku w samej Polsce zabraknie ich ponad 100 tysięcy. ZMPD szacuje obecne braki na 50 tys. szoferów. Czy jest szansa na poprawę tej sytuacji?
Część polskich przewoźników z powodu problemów ze znalezieniem kierowców, którzy mogą nawiązać współpracę przez dłuższy okres, nie może zrealizować wszystkich zadań transportowych, co przyczynia się do wzrostu cen przewozów. Według firmy INELO w ostatnim czasie doszło do wzrostu cen frachtów na poziomie kilku procent.
– Z prowadzonych przez nas obserwacji wynika, że w ostatnim czasie doszło do wzrostu cen frachtów na poziomie kilku procent. Malejący wskaźnik bezrobocia oraz duża różnorodność ofert pracy, zmuszają pracodawców do pozyskiwania kierowców spoza terytorium Polski. Tylko w 2017 r. w branży transportowej i magazynowej zostało wydanych blisko 33 tysiące pozwoleń na pracę oraz ponad 87 tysięcy oświadczeń dla samych obywateli Ukrainy – powiedział Mateusz Włoch, ekspert ds. rozwoju i szkoleń INELO.
Wieloletnie zaniedbania w kształceniu kierowców trudno odrobić w szybkim tempie, choć szkoły coraz powszechniej uruchamiają nabór w zawodzie kierowca-mechanik. Minie kilka lat, zanim ci młodzi ludzie trafią do zwodu.
Czy rząd pomoże?
Stabilizacji na rynku pracy kierowców miałyby służyć zaproponowane przez rząd zmiany w ich wynagradzaniu, sprowadzające się do objęcia większej części poborów kierowców składkami ZUS i podatkiem. Sprzeciwiają się temu branżowi pracodawcy, bowiem prowadziłoby to do wyraźnego podniesienia kosztów ich działalności.
Zapewne wystarczającym remedium nie okażą się zmiany w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, które weszły w życie z początkiem bieżącego roku. Pojawiły się w niej zapisy modyfikujące dotychczasowy system zatrudniania obcokrajowców w Polsce. Wprowadzono dwa nowe zezwolenia: na pracę sezonową na dziewięć miesięcy oraz na pracę krótkoterminową na sześć miesięcy. Mówiąc o ułatwieniach, być może już od października o prawo jazdy na ciężarówki będą mogły się starać osoby niedosłyszące i niesłyszące! To na razie projekt, który trafi pod głosowanie w Sejmie.
– Nie sposób odmówić racji temu rozwiązaniu, zważywszy chociażby, że z powodzeniem funkcjonuje w innych krajach, np. Szwecji czy Irlandii. Zachętą dla rozważających tę pracę może być opłacenie przez wojewódzki ośrodek ruchu drogowego tłumacza języka migowego podczas egzaminu – powiedział Marek Jurkiewicz, general manager InfoPraca. pl.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przygotowało teraz rozporządzenie, które ma ułatwić pracodawcom zatrudnianie cudzoziemców.
W maju ukazał się projekt rozporządzenia Ministra Rodziny Pracy i Polityki Społecznej zmieniającego rozporządzenie w sprawie określenia przypadków, w których zezwolenie na pracę cudzoziemca jest wydawane bez względu na szczegółowe warunki wydawania zezwoleń na pracę cudzoziemców.
Projekt przewiduje, iż w przypadku kierowców samochodów ciężarowych, przewoźnik zatrudniający kierowcę spoza Unii, zostanie zwolniony z obowiązku dołączenia do wniosku o zezwolenie na pracę dodatkowej informacji starosty o „braku możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych pracodawcy w oparciu o rejestry bezrobotnych i poszukujących pracy lub o negatywnym wyniku rekrutacji organizowanej dla pracodawcy”. W czasie, gdy przygotowywaliśmy tę publikację do druku, rozporządzenie było jeszcze w fazie legislacyjnej – zapowiadano, że wejdzie w życie w lipcu br.
Jak to jest w regionach
Według danych InfoPraca.pl w porównaniu do I kwartału 2017 r. w tym roku liczba kandydatów do pracy w transporcie/spedycji/dystrybucji zmniejszyła się we wszystkich województwach, łącznie z tymi, którzy deklarują chęć pracy za granicą. Największy spadek – o 64 proc. – dotknął województwo kujawsko-pomorskie, niemal taki sam – o 61 proc. – lubuskie. Pocieszające, że odnosząc się do danych z IV kwartału 2017 r., kandydatów przybyło w 11 województwach, w tym wiążących swoją przyszłość z pracą za granicą, a w 6 – ubyło. Największy przyrost zanotowało Podkarpacie (o 113 proc.), a najmniejszy – śląskie i pomorskie – o 9 proc. Spośród spadkowiczów, na czele jest warmińsko-mazurskie (–36 proc.).
Podsumowując I kwartał 2018 r., w serwisie InfoPraca.pl pracodawcy opublikowali w kategorii transport/spedycja/dystrybucja – prawie 1.700 ofert. Odnosząc te dane do I kwartału 2017 r. – było ich ok. 900 więcej. W IV kwartale 2017 r. było to ok. 1500 ogłoszeń. Począwszy od I kwartału 2017 r. w InfoPraca.pl co kwartał pojawia się ok. 470 ofert dla kierowców z uprawnieniami różnych kategorii.
W I kwartale br. najwięcej ofert pracy w transporcie/spedycji/dystrybucji pochodziło z zagranicy (blisko 500 ofert), Mazowsza (ok. 180) i Wielkopolski (ok. 170). Stawkę zamykają: warmińsko – mazurskie i lubelskie (ok. 30). W porównaniu do IV kwartału 2017 r., 13 województw i zagranica zwiększyły liczbę ofert, 2 zmniejszyły, a 1 (lubuskie) pozostało bez zmian. Na czele wzrostów lubelskie (+43 proc.), a następnie zagranica (+37 proc.), zachodniopomorskie (+30 proc.), łódzkie, opolskie (po 29 proc.), warmińsko-mazurskie (27 proc.) i świętokrzyskie (26 proc.). Listę spadków otwiera kujawsko-pomorskie (–9 proc.), a zamyka śląskie (–2 proc.). Zestawiając te dane z tym samym okresem 2017 r. największe wzrosty liczby publikowanych ofert są udziałem podlaskiego, opolskiego, warmińsko-mazurskiego i świętokrzyskiego. Tylko w jednym województwie – śląskim – ofert ubyło (–3 proc.).
Licznik rynku TSL InfoPraca.pl wskazuje, że w transporcie, spedycji i dystrybucji najwięcej kandydatów jest zainteresowanych pracą na Mazowszu, Śląsku, za granicą, w Małopolsce i na Dolnym Śląsku. Patrząc na aplikacje, przewodzi zagranica, z trzykrotną przewagą nad Mazowszem, Śląskiem i Wielkopolską, a tabelę zamyka warmińsko-mazurskie. W porównaniu do ostatniego kwartału poprzedniego roku, rekordowy wzrost liczby aplikacji zanotowało lubelskie (o 82 proc.). Rekordowy spadek należy do zachodniopomorskiego (o 67 proc.). Porównując dane rok do roku, najwięcej CV przybyło w woj. podlaskim, a na drugim biegunie jest woj. zachodniopomorskie z ponad 70-procentowym spadkiem.
Wsparcie ze Wschodu
Firmy transportowe zatrudniają coraz więcej kierowców z zagranicy, przede wszystkim ze Wschodu. Zanim kierowca spoza UE będzie mógł pracować i jeździć w Polsce, musi zdobyć odpowiednie uprawnienia. Oczywiście musi posiadać też pozwolenie na pracę w kraju. Taki dokument dotyczy każdego obcokrajowca spoza UE, który chcę u nas znaleźć zatrudnienie. Oprócz tego przyszły kierowca powinien mieć prawo jazdy z odpowiednią kategorią, badania lekarskie i psychologiczne oraz wstępną kwalifikację lub okresowe szkolenie. Te ostatnie dokumenty potwierdzają, że potrafi jeździć.
Problemem braku kierowców są żywo zainteresowane także firmy sprzedające pojazdy ciężarowe, bowiem, jak w naczyniach połączonych, możliwość wykorzystania flot samochodowych rzutuje na popyt na tym rynku. Według Zbigniewa Kołodziejka, szefa marketingu w DAF Trucks Polska, w Polsce w ubiegłym roku wydano ponad 26 tys. zezwoleń na pracę kierowcom z zagranicy, co oznacza dwukrotny wzrost w stosunku do roku 2016 (około 13 tys.). Dużo szoferów trafia do nas z Ukrainy, ale nasz wschodni sąsiad też nie jest rynkiem pracy bez dna. Ukraina została już przetrzebiona. Około 20 procent taboru transportu publicznego w Kijowie stoi z powodu braku szoferów. Teraz szuka się tam już nie tyle kierowców, ile osób, które chciałyby nimi zostać. Nasi przewoźnicy szukają chętnych do pracy za kółkiem jeszcze dalej, nawet w Mongolii, czy Gruzji.
Jak sprawują się kierowcy ze Wschodu w naszych realiach? Portal Money.pl pisał niedawno o kierowcach z Ukrainy, którzy rzekomo jeżdżą „do oporu” i nie znają przepisów, a polscy koledzy nie mają dla nich litości.
Oskarżają ich o brak umiejętności, szaleńczą jazdę, a nawet podrabianie dokumentów. I mówią wprost: nasi pracodawcy są tak przyciśnięci, że biorą do pracy, kogo popadnie. „Praca od zaraz” – tak kończy się wiele ofert dla szoferów. Firmy transportowe są gotowe opłacić część szkoleń i badań za kandydata, byle tylko mieć pracownika. Lata temu była to sytuacja niewyobrażalna. Dziś przedsiębiorcy ratują się głównie Ukraińcami i Białorusinami.
W 2016 r. w Polsce było już 20 tys. kierowców ze Wschodu. Rok wcześniej „tylko” 10 tys. A obecnie ich liczba szacowana jest na ponad 40 tys. Mniej więcej tyle liczy też facebookowa grupa „Kierowcy w Polsce”, z której korzystają głównie Ukraińcy. To prawdziwy targ ofert. Codziennie pojawia się tam 300 wpisów.
Od dłuższego czasu polscy kierowcy zalewają sieć swoimi uwagami. Skarżą się na ukraiński styl jazdy, zarzucają brak umiejętności, sugerują nawet podrabianie uprawnień. Wzrost ogólnej liczby pracowników z Ukrainy w Polsce widać też w innych statystykach – policyjnych. Ukraińcy stanowią prawie 40 proc. uczestników wypadków (mowa o zdarzeniach z udziałem obcokrajowców).
Nie jest jednak tak, że narzeka się na każdego Ukraińca. W sieci pojawiają się też głosy zadowolonych przedsiębiorców. „Zatrudniam dwóch, z każdego jestem zadowolony. Polscy pracownicy wcale nie są święci, więc powinni siedzieć cicho” – napisał jeden z przedsiębiorców. Drugi mu wtóruje i jest zadowolony z kilku pracowników. „Niczego nie niszczą, pracują sumiennie, dogadujemy się” – napisał.
Grzegorz Sobański, szef firmy transportowej z Pomorza powiedział nam, że zatrudnia kilkunastu kierowców z Ukrainy. Stwierdził, że mają mniejsze doświadczenie od polskich szoferów, ale są bardzo zdyscyplinowani i chętni do pracy, i tym nadrabiają.
O obcokrajowcach w Parlamencie
W Parlamentarnym Zespole na Rzecz Wspierania Przedsiębiorczościi Patriotyzmu Gospodarczego odbyła się niedawno debata na temat problemóww zatrudnianiu kierowców z krajów spoza Unii Europejskiej.
Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników z Białej Podlaskiej Jarosław Jakoniuk przypomniał, że polscy przewoźnicy zatrudniają coraz większą grupę kierowców zza wschodniej granicy, głównie obywateli
Ukrainy i Białorusi. Żeby móc ich zatrudniać, muszą zmagać się z coraz większymi barierami. Dla przykładu – każdy wojewoda przedstawia własne warunki, które muszą być spełnione, by zatrudnić pracownika spoza UE. Wojewoda lubelski dodatkowo żąda np. opinii powiatowego urzędu pracy, na którą czeka się nawet dwa tygodnie. Samo załatwianie pozwolenia na pracę to gehenna. Kandydat musi dostać NIP, potem musi zostać rezydentem podatkowym. Trwa to bardzo długo. A na koniec może okazać się, że taki człowiek nie nadaje się jednak do wykonywania zawodu kierowcy…
Prezes ZMPD Jan Buczek przypomniał, że przewoźnicy odnieśli wielki sukces bez pomocy państwa i polityków. Dziś polscy przedsiębiorcy realizują międzynarodowy przewóz rzeczy imponującą liczbą ponad 220 tys. pojazdów, a byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie problemy, jakie firmy transportowe napotykają ze strony polskiej administracji w zatrudniania kierowców. Z danych wyraźnie wynika wyhamowanie tego wzrostu właśnie z powodu ograniczania możliwości zatrudniania obcokrajowców.
Prezes ZMPD przypomniał o toczącej się obecnie unijnej dyskusji na temat pracowników delegowanych. Mimo protestów strony polskiej, kierowcy w międzynarodowym transporcie drogowym zostali zaliczeni do tej grupy, dlatego przewoźnicy są zmuszeni wyposażać pracujących u nas obywateli Ukrainy czy Białorusi w odpowiednie dokumenty, bez których nie mają prawa wykonywać swoich obowiązków. Niestety, mają duży problem z ich uzyskiwaniem. J. Buczek przypomniał, że zatrudnienie obcokrajowca wymaga m.in. otrzymania karty pobytu na terenie Polski i wizy. Pracownik musi posiadać dokumenty uprawniające do podjęcia pracy jako kierowca, a także dokumenty zaświadczające o tym, że jest legalnie zatrudniony w Polsce i ma odprowadzane składki na ubezpieczenie zdrowotne oraz wydawane przez ZUS zaświadczenie A1 pozwalające na wykonywanie pracy poza granicami naszego kraju. Ta cała biurokracja trwa miesiącami. W tym czasie trzeba kierowcy płacić wynagrodzenie. To są realne straty nie tylko dla przedsiębiorców, lecz także dla budżetu państwa.
Przewoźnicy przypomnieli, że w przypadku kluczowych zaświadczeń A1 wiele spraw trafia do sądów, które wydają pozytywne dla przedsiębiorców wyroki. Mimo to ZUS nie realizuje ich, odwołując się.
Kłopoty polskich przewoźników ułatwiają wypychanie ich z rynku przez firmy z innych krajów, np. z Litwy.
Przewodniczący Komisji Szkoleniowej ZMPD i jednocześnie wiceprzewodniczący Rady Zrzeszenia Euzebiusz Gawrysiuk zauważył, że z powodu braku rąk do pracy polscy przedsiębiorcy zaczynają przyjmować nie tylko wyszkolonych kierowców zza wschodniej granicy, lecz także młodych Ukraińców czy Białorusinów, którzy dopiero muszą przejść kwalifikację wstępną. Kurs dla młodego człowieka trwa 280 godz. lub 140 godz. dla osoby powyżej 21. roku życia. To są kolejne dwa miesiące, a za kurs często płacą przewoźnicy.
Przedsiębiorcy stwierdzili, że dotychczasowe działania administracji państwowej nie są adekwatne do problemu i w żaden sposób nie przyczynią się do poprawy sytuacji.
Dobrze wynagradzać, ale jakim kosztem?
Niedobór wyspecjalizowanych pracowników ogranicza rozwój branży transportowej. Bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie w wielu europejskich krajach, trwa więc intensywna walka o kandydatów, szczególnie o specjalistów, czego objawem jest m.in. pojedynek na wysokość wynagrodzeń, choć liczą się także pozapłacowe benefity. W ostatnim czasie (lata 2016–17), wg danych Eurostat, pensje osiągnęły najwyższy wzrost w Rumunii (+19 proc.), na Węgrzech (+15 proc.), w Czechach (+11 proc.), Estonii (+9 proc.) i Polsce (+8 proc.). Pozyskanie specjalistów to jedna rzecz, druga – ich utrzymanie – tu i tu koszty ponoszone przez pracodawców rosną. Dodajmy do tego wymogi unijne, m.in. dotyczące wysokości minimalnej płacy.
Jednak dobre wynagrodzenia mogą być czynnikiem decydującym o stabilizacji zatrudnienia. Propozycja rządu dotycząca objęcia większej części poborów kierowców składkami ZUS i podatkiem nie jest chyba jednak najlepszym rozwiązaniem.
ZMPD przeprowadziło szereg regionalnych spotkań konsultacyjnych, pytając przedsiębiorców o ocenę rządowej propozycji zmiany zasad wynagradzania kierowców. Przewoźnicy protestują przeciwko rządowej propozycji podniesienia płacy kierowców i obawiają się utraty rynków.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia zapowiedział przekazanie wniosków z konsultacji ministrowi infrastruktury, ponieważ zmiana systemu wynagradzania pracowników firm transportowych to rewolucja, na którą ich nie stać. Średnia rentowność takich przedsiębiorstw to półtora procent.
Objęcie większej części poborów kierowców składkami ZUS i podatkiem prowadziłoby nieuchronnie do wzrostu kosztów pracy, nawet o 30 procent. ZMPD dąży do tego, żeby rząd powstrzymał się od zmian, które mogą zagrozić przewoźnikom i wyeliminować ich z rynku europejskiego.
Przewoźnicy sugerowali, żeby lepiej rząd zagwarantował minimalne stawki frachtów, a wówczas będzie ich stać na lepsze wynagradzanie kierowców. Innym sugerowanym przez uczestników konsultacji sposobem rekompensowania rosnących kosztów zatrudnienia może być zwrot części akcyzy od paliw.
Jan Buczek podkreślał w trakcie konsultacji, że rozmowa o nowych regulacjach nie oznacza, że na pewno wejdą one w życie. Są to wstępne projekty przygotowywane przez Ministerstwo Infrastruktury. Konsultacje mają dostarczyć mocnych argumentów przeciwko tym zmianom. ZMPD zorganizowało szeroką dyskusję, żeby środowisko przewoźników z wyprzedzeniem mogło przedstawić rządowi swoje stanowisko.
Nie tylko pieniądze
Przewoźnicy nie zważając na ogólny klimat prawny, służący zatrudnianiu, sami szukają rozwiązań, które przyciągną do nich szoferów i pomogą w utrzymaniu dobrych pracowników.
Dla przykładu Grupa Raben, z myślą o kierowcach przygotowała specjalny program motywacyjno-lojalnościowy dla współpracujących z nią kierowców. Składa się on z trzech elementów: dedykowanego newslettera informacyjnego, szkoleń edukacyjnych oraz konkursu dla kierowców. Ten ostatni ma na celu wyłanianie i nagradzanie kierowców osiągających najlepsze wyniki w ramach swojego oddziału, w zakresie świadczonych usług przewozowych. Pod uwagę brane są takie kryteria jak np.: terminowość dostaw, ilość miejsc rozładunkowo/załadunkowych i inne. Nagrody, w postaci przedpłaconych kart Sodexo oraz uścisku dłoni przełożonego, przyznawane są co kwartał. W ramach programu planowane są kolejne działania m.in. stworzenie dedykowanej linii odzieży dla kierowców Raben.
Jednym z głównych celów strategii odpowiedzialnego biznesu w Grupie Raben jest troska o zdrowie i bezpieczeństwo, w ramach którego realizowana jest filozofia SHE (Safety, Health and Environment). Dzięki niej budowana jest silna kultura bezpieczeństwa wśród pracowników i dostawców, oraz postawa prozdrowotna. Dotyczy to także kierowców, to właśnie w trosce o ich zdrowie i odpoczynek, w oddziałach powstały dedykowane strefy wypoczynku. Kierowcy znajdą w nich automat do kawy lub przekąsek i wygodne miejsce do relaksu czy pracy, ponieważ wyposażono je także w komputer z dostępem do Internetu, telewizor i drukarkę. W Raben niezwykle ważna jest komunikacja, dlatego w strefach znajdują się także tablice informacyjne oraz odbywają się w nich cotygodniowe spotkania z kierownikami oddziałów, podczas których kierowcy mogą zgłaszać swoje pomysły oraz problemy. To nie koniec udogodnień dla kierowców. Firma bardzo duży nacisk kładzie także na sport, dlatego powstają siłownie w oddziałach firmy.
Raben organizuje także dedykowane eventy dla kierowców i ich rodzin we współpracy z fundacją Truckers Life oraz klubem MAN Trucker’s World. Ich celem jest m.in. pokazanie pracy zawodowych kierowców oraz zwrócenie uwagi na specyfikę ich stylu życia i możliwości jakie mają w trasie, pod kątem ćwiczeń oraz zdrowego odżywiania.
Grupa Raben znalazła się w elitarnym gronie 15 Najlepszych Pracodawców w Polsce, przygotowanym przez Gazetę Finansową. Doceniono nie tylko politykę personalną firmy, ale także strategię CSR, filozofię SHE, oraz takie działania jak m.in. Tydzień Zdrowia, dzienna porcja witamin czy Raben biega.
Te działania przynoszą efekty. Jak nam powiedziała Klaudyna Polanowska-Skrzypek, rzecznik prasowy Raben Management Services, problem braku kierowców nie jest tak bardzo odczuwalny w tej firmie, jak u wielu innych przewoźników. Raben też już angażuje szoferów z krajów wschodnich, choć jeszcze w małej skali.
Współpraca ze szkołami
Dobrą widomością jest decyzja MEN, aby wprowadzić do podstawy programowej szkół naukę na prawo jazdy kategorii C oraz przenieść zawód technik transportu drogowego do szkół branżowych II stopnia. W związku z tym resort zamierza zmienić zasady wyliczania subwencji oświatowej, aby zapewnić finansowanie nauki droższych przedmiotów (jak np. kierowca) kosztem mniej kapitałochłonnych. MEN potwierdził, że poszerzy podstawę kształcenia kierowców w szkołach zawodowych o prawo jazdy C i C+E. Wcześniej w podstawie programowej znalazła się kategoria B oraz tzw. kwalifikacja wstępna. Ministerstwo zapowiada wprowadzenie nowej podstawy od roku szkolnego 2019/2020.
Kolejne szkoły zawodowe wyrażają zainteresowanie kształceniem kierowców zawodowych, niektórzy przewoźnicy wspierają lub przygotowują wsparcie szkół.
Dla przykładu, Opolskie Zrzeszenie Przewoźników Drogowych chce wspomóc szkolnictwo zawodowe, przede wszystkim w promocji zawodu i w organizacji praktyk.
Podczas Forum Transportu Drogowego, które odbyło się w maju w siedzibie ZMPD, przewoźnicy zdecydowali się na podpisanie porozumienia z MEN, dotyczącego wspierania szkół zawodowych przez przedsiębiorców w zakresie kształcenia w zawodzie kierowca-mechanik.
Za podpisaniem tego dokumentu opowiadał się m.in. Tomasz Rejek, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. PSP od wielu miesięcy szkoli uczniów i nauczycieli z woj. pomorskiego w swoim ośrodku szkolenia jazdy (samochody i symulator jazdy).
Przedstawiciele MEN poinformowali zebranych o wstępnej zgodzie dotyczącej zniesienia bariery wiekowej, która do tej pory utrudniała szkołom kształcenie kierowców zawodowych. Ministerstwo Zdrowia nie zgadzało się, by kandydat zbyt wcześnie przechodził badania psychologiczne, tłumacząc to brakiem odpowiedniej dojrzałości uczniów. Zmiana podejścia resortu zdrowia pozwala na usunięcie jednej z głównych przeszkód na drodze do wprowadzenia nauki prawa jazdy kat. C w szkołach. W Prawie oświatowym ma pojawić się zapis dotyczący obowiązkowych badań zdrowia (w tym psychologicznych) kandydatów.
Od dwóch lat, jako jedna z nielicznych, kształcenie w zawodzie kierowca-mechanik wspiera gdańska firma SKAT Transport. Jej prezes liczy, że zainspiruje inne firmy transportowe, które wesprą edukację. Przedsiębiorstwo realizuje serię spotkań edukacyjnych w różnych województwach, wspólnie z uczelniami i szkołami, w których kształci się młodzież.
Zdaniem Waldemara Łazarczyka, prezesa SKAT Transport, dotychczas zbyt mało firm transportowych interesuje się i chce wspierać proces edukacji. Uzasadniają to głównie tym, że uczniów jest tak mało i że wejdą na rynek pracy dopiero za kilka lat, natomiast firm transportowych jest tak dużo, że nie ma gwarancji, iż wykształcony kierowca trafi właśnie do danej firmy. Poza tym brakuje czasu i środków na wspieranie szkół zawodowych.
W. Łazarczyk stwierdził, że realia branży TSL zmieniają się z roku na rok, warto więc być na bieżąco oraz korzystać z lat doświadczeń firm transportowych, a to, na czym polega zawód kierowcy, mogą w sposób rzeczowy przedstawić właśnie firmy posiadające własne pojazdy. Liczba szkół oraz liczba uczniów jest tak mała względem obecnych potrzeb rynkowych, że konieczne jest wsparcie ze strony naszej branży w promocji tego zawodu.
Trójmiejska firma współpracuje z czterema placówkami, kształcącymi łącznie w rocznikach 2016/17 i 2017/18 około 100 uczniów. Realizuje spotkania nie tylko na ich terenie, ale również zaprasza na zajęcia do swojej siedziby. Firmowi eksperci poruszają tematy już przerobione w programie dydaktycznym, ponadto omawiają zagadnienia współpracy kierowcy ze spedytorami na przykładzie Grupy SKAT. Zapewne niejeden z uczniów w przyszłości będzie zainteresowany pracą w takim przedsiębiorstwie.