Na niemieckiej autostradzie A12 w kierunku Polski utworzył się gigantyczny korek, spowodowany kontrolami na polsko-niemieckich przejściach granicznych wynikających z pandemii koronawirusa. Z relacji policji wynika, że kierowca ciężarowego DAF-a nie zauważył zatoru i najechał na tył stojącego w korku zestawu, a ten uderzył w kolejne. Kabina ciągnika XF została całkowicie zmiażdżona. Kierowca samochodu ciężarowego zginął na miejscu wypadku. W wyniku uderzenia, irlandzka Scania wbiła się w poprzedzającą chłodnię. Do szpitala przewieziono dwóch ciężko rannych kierowców. Dwa dni wcześniej do tragicznego wypadku doszło na czeskiej trasie D1. Ciężarówka zmierzająca do Polski najechała tam na koniec zatoru przed granicą. Śmierć poniósł kierowca uderzonego auta dostawczego.
– Ze względu na panującą epidemię wirusa K. większość krajów zniosła ograniczenia związane z czasem pracy kierowców ciężarówek – skomentował to zdarzenie na portalu społecznościowym Jerzy Różyk, ekspert ds. oceny ryzyka w transporcie prawa przewozowego i ubezpieczeń transportowych (CDS Kancelaria Brokerska). – Nikt nie zauważył, że kierowcy jadący nieprzerwanie przez kilkanaście godzin będą stanowili zagrożenie na drogach, które stanie w konkurencji z wirusem K. Mógłbym przejść wobec tego wypadku obojętnie, ale nie mogę, gdyż kierującym pojazdem był znany mi przewoźnik z Warszawy, który prowadził pojazd zamiast kierowcy, który obecnie odbywa kwarantannę. Przewoźnik wykonywał dostawę artykułów spożywczych do Polski. Chciał dobrze, ale nie wyszło. Chyba pora na refleksje nad wydanymi decyzjami. Na drogach mogą bowiem ginąć nie tylko kierowcy TIR-ów, ale również inni użytkownicy dróg.