Wiadomości z rynku

wtorek
23 kwietnia 2024

Kierowca z przypadku

Wolę się spóźnić niż zasnąć za kierownicą
14 lipca 2021

Fot. arch. pryw.

 
Z Anią Rapp, kierowcą zawodowym, rozmawia Tomasz Czarnecki.
- Czy Raperka Traperka słucha rocka? A może muzyki poważnej? Pytam, bo gdy zagaiłem do Ciebie na Messengerze odpisałaś, że nie rapujesz…
- Nie rapuję a ksywka wzięła się od nazwiska (śmiech). Słucham duuuuużo muzyki elektronicznej a poza nią prawie każdej, w zależności od nastroju.
- Ile osób już Cię pytało dlaczego zostałaś kierowcą zawodowym?
- Nie jestem w stanie policzyć (śmiech). Często to ludzi jeszcze dziwi, że kobieta wybrała samotną tułaczkę po Europie i parkingach, w świecie uznawanym za męski i niebezpieczny.
- No to ja też zapytam... Co cię przywiodło na tę ciężką, choć często dwupasmową drogę?
- W sumie przypadek, nie była to ścieżka moich marzeń. Kiedyś robiłam uprawnienia na koparko-ładowarki. Też przypadkiem, ponieważ trafił się nabór na kursy z jakiegoś unijnego projektu i namówiła mnie znajoma. Z kolei na kursach chłopaki stwierdzili, że operowanie dużym sprzętem dobrze mi idzie i skoro lubię jeździć, cenię sobie niezależną pracę, powinnam zrobić uprawnienia do prowadzenia ciężarówki... Stwierdziłam, dlaczego nie?! Dzisiaj można by to nazwać jakąś formą życiowego wyzwania.
Zdałam egzaminy na prawo jazdy, ale w sumie nie nastawiałam się od razu na zmianę pracy. Wysłałam kilka CV i... z każdej z firm dostałam zaproszenie na rozmowę. Mimo że 10 lat temu kobieta za kierownicą była abstrakcją, tym bardziej dla pracodawców. Postanowiłam iść za ciosem i podjęłam pracę, na początku w transporcie krajowym.

Lubię spotkania z ludźmi

- Masz swoje ulubione i znienawidzone destynacje? Bez uzasadnienia uznaję odpowiedź za nieważną (śmiech)
- Ulubione trasy dotyczą północy i południa Europy, np. Skandynawia, Rumunia, Italia. Głównie za względu na ludzi, którzy są przyjaźniejsi niż w Europie Zachodniej. Służby tak nie polują na kierowców, a podczas jazdy za oknem jest piękny krajobraz nie tylko autostrada i beton.
A z tych nielubianych - Niemcy. Kontroli na potęgę, fotoradarów też mnóstwo, no i negatywne podejście do nas, kierowców. Nie mówiąc już o zachowaniu na drodze względem siebie, zajeżdżaniu, itp. Do tego wieczne korki i wypadki, które często wynikają pewnie ze stresu. Nie przepadam także za Francją - ze względu na różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Dużo jest kradzieży ładunków, włamów do aut, ataków na kierowców. I to nie tylko na parkingach, ale również w drodze do portów na przeprawę do Anglii. Przeraża, że nic się z tym nie robi… Kierowcy nie mają prawie żadnych praw, a przestępcy pozostają bezkarni.
- Twój adres mailowy jasno sugeruje jakim pojazdem jeździsz. Czy jeśli porzucisz Scanię, zmienisz też adres mailowy?!
- Maila założyłam jak jeździłam Scanią, wtedy bardzo mi się podobała i do dziś zresztą tak jest. Jednak przerobiłam już sporo ciężarówek. Każda ma swoje wady i zalety. Aktualnie zasiadam za kierownicą Volvo, lecz mail pozostał (śmiech). Do transportowania towarów pasuje mi idealnie, jednak brakuje troszkę miejsca w środku. Na szczęście jakoś daję radę się pomieścić (śmiech).
- Publikujesz w social mediach sporo zdjęć z ludźmi, tymczasem praca kierowcy zawodowego to raczej profesja dla ludzi lubiących być samemu ze sobą. Nie chcę tworzyć profilu psychologicznego, ale trochę się to gryzie...
- Przez te lata poznałam wielu ludzi i lubię spotykać, zwłaszcza pozytywne osoby. Udzielam się też w wielu grupach dla kierowców - moje auto jest rozpoznawalne, jak i ja sama. Fajnie porozmawiać twarzą w twarz z kimś, z kim mam w świecie wirtualnym dobry kontakt. Lubię to. Część znajomych dodałam do lokalizacji na mapach Google i planując trasę widzę z kim drogi mogą mi się przeciąć. Jeszcze inni zwracają uwagę czy nie widać mnie w pobliżu po lokalizacji na Facebooku. Trochę jest też chyba tak, że przyciągam ludzi, czasem gdy jestem za granicą i mówię po Polsku, ktoś usłyszy, podejdzie, zagada. W ten sposób mam znajomych na Starym Kontynencie, których odwiedzam czasem „po trasie" (śmiech).

 

Fot. arch. pryw.

 

Jedność kierowców?!

- Na Facebooku wrzucasz też sporo informacji potrzebnych kierowcom. Dlaczego w ogóle postanowiłaś prowadzić – udanie zresztą – konto?
- Ponieważ wielu ludzi to interesowało. Kiedyś więcej czasu spędzałam na rozmowach telefonicznych. Na początku było wiele rzeczy, które musiałam wiedzieć i nie zawsze szybko mogłam te informacje znaleźć. Teraz dzieląc się posiadanymi informacjami pomagam innym. Na przykład, gdzie w danej okolicy jest bezpieczny parking, czy da się z niego wydostać do miasta, jak przejechać dany odcinek trasy bo wszystkie nawigację wariują i ciągną wokoło. Zresztą ja też korzystam z wiedzy znajomych. - Twoim zdaniem kierowcy tworzą zgraną grupę zawodową? Wiadomo, to duża społeczność, ale ciekawi mnie czy funkcjonuje hasło „wzajemna pomoc”, czy jednak nie jest tak różowo?
- To bardzo duża społeczność, która mogłaby moim zdaniem tworzyć bardzo silną grupę zawodową. Jednak brakuje zgrania. Różnimy się bardzo, mamy inne priorytety. Zamiast tworzyć jedność, potrafimy wytykać sobie kto ile zarabia i jak pracuje. Nie patrząc w lustro oczywiście, bo tam widzimy obraz idealny, oparty na własnej ideologii.
Fajnie, gdybyśmy w składowej wypłaty mieli większe podstawy, chociażby ze względu na ryzyko zawodowe i emerytury. Większość pracuje za najniższą krajową, gdzie nie wypracuje godnej emerytury. Szczególnie biorąc pod uwagę czas spędzany w pracy i ryzyko na drodze. Gdy dojdzie do poważnego urazu lub zachorujemy, zarobki drastycznie się kurczą, a leczenie wymaga często miesięcy siedzenia w domu i rehabilitacji. I wtedy to co zarobiliśmy wydajemy na zdrowie, zaś dochody stanowią 80% najniższej krajowej. Kierowcy w tej sprawie nie potrafią powalczyć.
Wytłumaczeń jest wiele: rodzina na utrzymaniu, kredyty, długi, „dobrze mi tak jak jest”, itp.

Ta praca jest nieprzewidywalna

- Kobieta za kółkiem nadal budzi zainteresowanie, zaciekawienie, czy męskie grono już przywykło do tego? Miałaś jakieś nietypowe sytuacje z tym związane?
- Na szczęście zdziwienie jest coraz mniejsze, lecz część żyje jeszcze stereotypami. Różne sytuacje się zdarzały, owszem. Najczęściej typu: „pani tym będzie nam podjeżdżać (w bramę, pod rampę itp.)?”. Przy jakiejś niewielkiej awarii, kiedy prosiłam o chwilę cierpliwości, bo muszę coś zrobić, żeby auto ruszyło dalej (typu zwarcie, poduszka) słyszałam, że i tak nie dam rady, więc zadzwonią mi na serwis. Zaskoczenie kiedy po chwili auto jechało dalej było zazwyczaj ogromne (śmiech).
- Jak wszyscy wiemy brakuje kierowców. Sądzisz, że to dobra praca dla kobiet? Jak można je zachęcić do tej roboty?
- Niezależnie od płci tę pracę trzeba polubić, bo staje się stylem życia. Zwłaszcza jeśli mówimy o transporcie międzynarodowym, gdzie poza domem spędzamy dużo czasu. Należy dać sobie radę z rozłąką z rodziną, rozwiązywaniem problemów na odległość, bezsilnością - nie wszystko możemy zrobić, kiedy nas nie ma na miejscu. Do tego samotność i wiele innych rzeczy wynikających z życia w trasie. Często rodziny i przyjaciele nie rozumieją, że ta praca jest nieprzewidywalna. Że mimo zaplanowanego zjazdu nie wracamy do domu, bo doszło do zdarzenia na drodze, nie podjęliśmy ładunku a opóźnienia spowodowały koniec czasu pracy, którego musimy przestrzegać.
Kobieta też się może w tym odnaleźć. Nawet, gdy ma dzieci i inne zobowiązania i chce więcej czasu spędzić w domu. Nie ma jednak co liczyć, że to bajka i patrzenie przez okno. Nierzadko trzeba podwinąć rękawy, zagryźć zęby i działać.
- Wśród kobiet, jeśli chodzi o życie zawodowe zwykle przychodzi przerwa na urlop macierzyński a potem część czasu poświęcają dzieciom. Jak sobie wyobrażasz ten okres w życiu?
- Mój syn ma już 16 lat, zaczęłam jeździć kiedy poszedł do szkoły. Na początku miałam trasy po kraju, żeby często być w domu. Z czasem syn przyzwyczaił się do mojej pracy, zorganizowałam opiekę i spróbowałam międzynarodówki. Jeździł też ze mną w trasy. Widziałam, że dobrze na to reaguje, więc dalej jeżdżę. W pewnym momencie nastała potrzeba powrotu do przewozów po Polsce - syn kończył ósmą klasę, miał okres wyboru szkoły, egzaminów. Po dopilnowaniu spraw prywatnych wróciłam jednak na europejskiej szlaki.

Skandynawski debiut

- Najtrudniejsza chwila za kółkiem. Była w ogóle taka?
- Było dużo ciężkich chwil, zarówno pod względem fizycznym i psychicznym. Z czasem traktuję je raczej jako lekcje. Oto przykład. Pierwsza trasa międzynarodowa - przypadkowy wyjazd do Szwecji. Nie miałam pojęcia o niczym związanym z tym krajem, o przepisach, opłatach, promach, języku, brakowało nawigacji na Europę, nie działało CB radio. Mapy Google wtedy raczkowały, nie mówiąc o płatności za transfer danych za granicą. Szef miał wysłać drugie auto, do spotkania miało dojść w Świnoujściu, bo nie chciałam sama ruszać w taką trasę. Niestety, pojazd nie przyjechał. Kupiłam papierową mapę Szwecji, jakoś dostałam się na prom. Na promie podeszłam do innych kierowców i powiedziałam, że płynę pierwszy raz. Wytłumaczyli, gdzie kupię winietę, jak ona obowiązuje, gdzie dalej jechać. Jeden z nich miał trasę w moim kierunku więc zaproponował, żebym się go trzymała. Kiedy wszystkie auta zaczęły opuszczać prom, nie widziałam nowego kolegi. Na szczęście poczekał na mnie gdzieś z boku na światłach awaryjnych. Po drodze pomógł mi naprawić CB radio. Opowiadał, że to idealny kraj do nauki jazdy i polubienia tej pracy. Rzeczywiście, ludzie byli mega pomocni. Przed wjazdami do miast są zatoki z punktami, gdzie można zobaczyć lokalizację danej firmy wraz z mapą dojazdu. Każdy tam rozmawia po angielsku, co znacznie ułatwia sprawę. Faktycznie, wciągnęło mnie w dłuższe trasy. Dzisiaj bariera językowa nie stanowi problemu. Jeśli nawet nie dogadasz się po angielsku, niemiecku czy w innym języku, translator w telefonie znacznie uprości sprawę (śmiech).
- Jakie są twoje sposoby, by nie zasnąć za kierownicą?
- Drzemka. Kiedy jest krytycznie staję i śpię. Zazwyczaj robię godzinkę pauzy, co zwykle pomaga, bo nawet jeśli mam napięty czas, chociaż na szczęście - rzadko tak jest - wolę wytłumaczyć spóźnienie niż zasnąć za kierownicą. Po drzemce kawa, otwarcie okien lub wyjście na dwór, umycie twarzy zimną wodą i zwykle nadaję się do dalszej jazdy.
- Zakończmy tym, od czego właściwie powinniśmy zacząć. W jakiej firmie pracujesz?
- Pracuję w Schade Polska i zajmuję się przewozem tafli szkła - specjalistycznymi naczepami (inloader) do tego typu transportu. Dla kobiety to wygodna praca, gdyż nie potrzeba siły fizycznej. Naczepę obsługuję przyciskami na pilocie, ręcznie ściągam jedynie dwie belki i niewielki kawałek plandeki przy drzwiach. Tabor mamy nowy i systematycznie wymieniany. Czasem zdarzy się awaria, ale większość z nich naprawiamy w serwisach.

 

Fot. arch. pryw.

 

Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.