Z giełdy

Na gorącym od słońca placu z dostawczakami w ostatnią niedzielę frekwencja była największa w lipcu: wystawiono 70 aut. Importujący auta używane twierdzą, że lato to mało atrakcyjny okres na odsprzedaż samochodu dostawczego. Mimo to na podlubelskiej giełdzie właśnie teraz pojawiło się więcej użytkowych niż wiosną br.

Gdyby frekwencję na placu przełożyć na faktyczne zainteresowanie pojazdami, w minioną niedzielę sprzedający nie powinni mieć powodów do narzekań. Tak jednak nie było, zazwyczaj kończyło się tylko na oglądaniu. Najwięcej osób gromadziło się przy samochodach o dopuszczalnej masie całkowitej w przedziale 2,8-3,5 t.

Na placu wakacje. W zeszłą niedzielę w ciężarowych i dostawczych sektorach co prawda wystawiono na sprzedaż łącznie około trzystu pojazdów, czyli mniej więcej tyle, ile podczas ostatnich wiosennych giełd, to kupujących było niewielu. Transakcje zawierali jedynie właściciele tanich krajowych dostawczaków - Polonezów Trucków i Lublinów.

W ostatnią niedzielę przyglądaliśmy się sposobom zawierania transakcji na tutejszej giełdzie. Wielu zainteresowanych kupnem dostawczaka przyjechało z miejscowości oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów, dlatego żeby nie pokonywać trasy niepotrzebnie, starali się kupić pojazd "od ręki". Po znalezieniu w gąszczu blaszaków auta, którym byli zainteresowani, sprawdzali stan techniczny.

W zeszłą sobotę w Krakowie jak zwykle dominowały niewielkie dostawczaki o DMC do 3,5 tony. Zauważyli, że przybyło ofert dotyczących sprzętu rolniczego. Co prawda na placu można było kupić od ręki tylko niewielkie maszyny rolnicze, sporo jednak ogłoszeń o sprzedaży cięższych maszyn wystawionych było za szybami pokazywanych pojazdów.

Całkiem sporo oferowanych tu aut ma więcej niż piętnaście lat. Kondycyjnie najlepiej prezentują się Mercedesy (np. 208) i Volkswageny (T4, LT), ale za ten dobry stan trzeba słono płacić. Tańsze są Fordy Transity i Fiaty Ducato, jednak niektóre egzemplarze powinny natychmiast trafić do mechaników i blacharzy. Ostatnio mniejsza jest podaż samochodów z Francji.

Planujący zakup na tutejszej giełdzie używanego dostawczaka w wersji skrzyniowej mają wybór. Gros ostatnio wystawianych pojazdów tego typu wyprodukowano w latach 90. i sprowadzono do kraju z Niemiec. Pomimo dość dużych przebiegów sprawiają wrażenie dobrze utrzymanych, a ich ceny nie przekraczają 20 tys. zł. Ponadto większość sprzedających dorzuca plandeki gratis.

Na sektor z dostawczakami powróciły ostatnio samochody niemieckie. W maju i czerwcu podaż Mercedesów i VW mocno spadła i na niektórych giełdach nie było nawet jednego wystawionego Sprintera czy T4. Teraz na placu są świeżo sprowadzone auta niemieckich marek. Większość wyprodukowano w drugiej połowie lat 90. Co ciekawe, przywieziono je głównie z Holandii, Belgii i Francji.

U progu wakacji wyraźnie skurczyła się tu oferta średnich ciężarówek o DMC do 12 t. W ostatnim czasie co tydzień na placu oferowanych jest zaledwie kilkanaście tego typu pojazdów, choć wcześniej bywało kilkadziesiąt. Dominują chłodnie i kontenery, brakuje popularnych wczesną wiosną skrzyniówek i niewielkich wywrotek. Większość oferowanych tu obecnie małych ciężarówek to pojazdy od dłuższego czasu eksploatowane w kraju.

Aut z zabudowami kontenerowymi i skrzyniowymi jest na tutejszym placu znacznie mniej niż furgonów. Tymczasem to właśnie te pierwsze wzbudzają największe zainteresowanie oglądających. W szczególnie dobrej kondycji znajdowało się ostatnio kilka, niestety dosyć drogich Mercedesów, także tych z początku lat 90.

Tak jak w pozostałych częściach kraju, na giełdzie pod Lublinem najtrudniej jest znaleźć samochód ciężarowy o DMC ponad 3,5 t. W ofercie cały czas dominują mniejsze dostawczaki, głównie furgony, a pojawiające się na placu duże pojazdy szybko znikają znajdując nabywców. Nie przeszkadzają w tym wysokie ceny ciężarowek. Duży wpływ na braki ciężkiego sprzętu na giełdach mają długie kolejki u dilerów i działające u nas firmy eksportujące stare samochody ciężarowe na wschód Europy i do Afryki.

Czasy, kiedy na tutejszej giełdzie dominowały dostawcze furgony, najwyraźniej minęły. Ostatnio tzw. blaszaki były w mniejszości, a pozostałe auta miały za szoferkami skrzynie (z plandeką lub nie), wywrotki, chłodnie, izotermy lub kabiny do przewozu osób. Kto szukał jeszcze czegoś innego, mógł kupić samo podwozie, by zabudować je sobie dowolnie.